Spór o Polski Śmigłowiec Mi-24: Oskarżenia o Naruszenie Przestrzeni Powietrznej Białorusi.

Niedawny incydent związany z rzekomym naruszeniem białoruskiej przestrzeni powietrznej przez polski śmigłowiec Mi-24 stał się źródłem napięć między Polską a Białorusią.

Według Komitetu Granic Państwowych Białorusi, śmigłowiec ten wleciał na odległość ponad kilometra w głąb terytorium Białorusi, po czym zawrócił. Polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych stanowczo zaprzeczyło temu incydentowi, a wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński zaznaczył, że należy podchodzić z dużą ostrożnością do oświadczeń służb białoruskich.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi wezwało przedstawiciela polskiej dyplomacji, aby zażądać przeprowadzenia dochodzenia w tej sprawie. Polska strona, po dokładnym zbadaniu sprawy, stanowczo odrzuciła oskarżenia i twierdzi, że do żadnego takiego incydentu nie doszło.

To, co stało się źródłem sporu między krajami, miało miejsce w rejonie brzostowickim po białoruskiej stronie granicy i w okolicach Mostowlanów po stronie polskiej. Wszystko to wydarzyło się w kontekście trwających na Białorusi manewrów „Bojowe braterstwo” z udziałem wojsk Białorusi, Rosji i innych państw zrzeszonych w Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, które mają trwać do środy. Manewry te odbywają się m.in. na poligonach w pobliżu granicy z Polską.

Polska armia stanowczo zaprzeczyła oskarżeniom o naruszenie białoruskiej przestrzeni powietrznej i podkreśliła, że informacje płynące od służb białoruskich zazwyczaj mają charakter polityczny. W międzyczasie, podobne incydenty miały już miejsce, np. białoruskie helikoptery wleciały na terytorium Polski.

Reakcja polskich władz

Polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych stanowczo zaprzecza, jakoby doszło do takiego incydentu. „Będziemy analizowali sytuację” – komentował na gorąco wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.

Jak podały w piątkowy wieczór agencje Reutera i AFP, powołując się na Białoruską Straż Graniczną, polski śmigłowiec Mi-24 przekroczył granicę Białorusi, wleciał w głąb kraju na 1200 m, a następnie wrócił do Polski. Jednak te doniesienia nie zostały potwierdzone przez inne źródła.

Sytuacja ta pozostaje napięta, a dalszy rozwój wydarzeń będzie śledzony z niepokojem. Ostateczne wyjaśnienie incydentu będzie zależało od współpracy i komunikacji między oboma krajami.